czwartek, 25 października 2012

Breathless

"Come take him by his lilly-white hands
Come take him by his feet
And throw him in this deep deep well
Which is more than one hundred feet
And the wind did howl and the wind did blow
La la la la la
La la la la lee
A little bird lit down on Henry Lee"

Chowam się w swoim M2 przed mgłą i deszczem. Termometr wskazuje 23 stopnie, a ja siedzę w dziesięciu warstwach ubrań, pod kocem i z gorącą herbatą. Jesień jest piękna, to prawda, ale nie w momentach, gdy się marznie na mieście. Opadające mgły i wirujące, złote liście wydają mi się bardziej urokliwe, gdy spoglądam na nie przez okno. Lubię tak siedzieć na parapecie i przyglądać się zasypiającemu światu. Lubię myśleć, że wszystko przemija i nie ma rzeczy stałych. To niezwykle mobilizujące, w szczególności w takich chwilach nostalgii. Tym bardziej, że na brak zajęć nie mogę narzekać. Gdybym się choć trochę postarała, to mogłyby być nawet i dobrze. Mogłoby.. Ale jak cokolwiek zrobić, gdy wszystko wokół jest tak senne, tak spokojne? Ostatnio mam wrażenie, że żyję we śnie. Wszystko, co się dzieje, jest tak oderwane, mało rzeczywiste.Czas płynie własnym torem, a ja nawet nie pamiętam za dobrze, jak to było 2 dni temu. I to są właśnie uroki jesieni. Można zapomnieć na śmierć o całym świecie. Można odsunąć się na bok i tłumaczyć to przytłaczającą pogodą. Wystarczy tylko usiąść przy oknie i zapomnieć o wszystkim. A to cudowne przedstawienie nigdy się nie kończy, zaskakując wciąż nowymi maskami.

Jesień, to zdecydowanie mój czas, kurtyna poszła w górę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz