"Pile au rendez-vous du bonheur
Tu seras bienvenue quelque soit l'heure
Bois bien plus que tu ne dois
C'est bon pour tout ce que tu as"
-Mozart L'Opéra Rock, "La chanson de l'aubergiste"
No i co? No i dawno już po Nowym Roku. Czas, czas, czas, a sesja tuż tuż. Żyć- nie umierać? Nope, nope, nope, nope. Płynnie przechodzę przez pięć etapów Elisabeth Kübler-Ross. Z zaprzeczenia wpadam w gniew i złość. Próbuję się targować, jak przekupa na bazarze, by popaść w depresję. Aż w końcu depresja przekształca się w akceptację, do której chyba właśnie dochodzę. No nic to, każda wojna wymaga rozlewu krwi, a sesja nie jest niczym innym, jak kolejną wojną o marny byt. Bagnet na broń i wszyscy będą szczęśliwi, a jakże!
W międzyczasie powiększyło się także moje ptasie stado. Tak, teraz zaczyna się to już robić stado. Skromny metraż mieszkania i zatłoczony tor powietrzny sprawiają, że nigdy nie wiadomo kiedy coś skrzydlatego wpadnie mi "PRZYPADKOWO" na twarz. Żaden kabel nie może już czuć się bezpieczny (ostatnio ucierpiał monitor), żadna książka nie może pozostać bez mojej czujnej opieki. Jednak mimo ciągłego sprzątania i walki z pierzastym towarzystwem stwierdzam, że decyzja o nowej lokatorce była trafiona. Wszyscy są zadowoleni, a o to w końcu chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz